
Podsumowanie 10. kolejki Ekstraklasy
10. serię gier rozpoczęliśmy w Krakowie, w którym Wisła podejmowała zespół kieleckiej Korony. Do spotkania w roli faworyta podchodzili zawodnicy Białej Gwiazdy, którzy swoim kibicom chcieli zaprezentować strzelecką formę jak w poprzednim spotkaniu ligowym przeciwko Podbeskidziu. Tym razem podopiecznym Kazimierza Moskala nie udało się jednak trafić do bramki przeciwnika ani razu, a mecz zakończył się remisem 0:0. Wiślakom nie pomógł nawet fakt, że w końcówce meczu grali z przewagą jednego zawodnika.
Następnie ligowe rozgrywki zawitały do Wrocławia, w którym po raz kolejny gliwicki Piast udowodnił, że nie jest przypadkowym liderem Ekstraklasy. Podopieczni Radoslava Latala zwyciężyli 2:1, a w odniesieniu zwycięstwa z pewnością pomógł im gol strzelony „do szatni”. Trójkolorowi mimo walki i dającego przez chwilę remis trafienia Kamila Bilińskiego nie potrafili jednak podnieść z murawy Twierdzy Wrocław chociażby punktu.
Spotkanie z Ekstraklasą wznowiliśmy w sobotę od pojedynku Górnika Łęczna z Podbeskidziem. Biorąc pod uwagę fakt, że w poprzednich kolejkach zielono-czarni zwyciężyli z Wisłą Kraków, a Górale dostali od Białej Gwiazdy bolesną lekcję futbolu - za faworyta uznawać trzeba było gospodarzy. To jednak nasza poczciwa liga i po trzy punkty sięgnęli podopieczni Roberta Podolińskiego. Efekt nowej miotły!
Następnie przenieśliśmy się ponownie do dawnej stolicy Polski, tyle że tym razem na spotkanie Cracovii z Ruchem Chorzów. Obydwa zespoły w poprzedniej kolejce straciły aż po 4 gole, więc liczyły na zwarcie defensywnych szyków i dużo lepszą grę pod własną bramką. Zarówno Pasom, jak i Niebieskim udało się zanotować progres, ale większy poczynili gracze Jacka Zielińskiego, którzy tylko jeden raz dali się ograć atakowi rywali. Ruch stracił bramki dwie i trzy punkty.
Sobotnie tournée po ekstraklasowych boiskach zakończyliśmy w Poznaniu... w którym mierzyły się dwie najsłabsze drużyny ligi, czyli Lech i Górnik Zabrze. To był bezpośredni mecz o to, kto zawita na dnie tabeli. W sensie: Lech miał szansę się z niego wykaraskać i zepchnąć tam Górnika. Zakończyło się wszystko bramkowym remisem, więc układ na samym dole pozostaje bez zmian, a czerwoną latarnią Ekstraklasy nadal pozostaje... ubiegłoroczny mistrz Polski.
W niedzielę również nie brakowało ligowych emocji. Te rozpoczęły się w spotkaniu gdańskiej Lechii z Zagłebiem Lubin. Miedziwi w pierwszej połowie zagrozili bramce gospodarzy raz, ale za to w jaki sposób! Najważniejsze, że skuteczny, bo dało im to prowadzenie. W drugiej połowie wreszcie obudzili się jednak biało-zieloni... i obudził się też Grzegorz Kuświk, który dwoma trafieniami dołożył cegiełkę do drugiego sukcesu ligowego Lechii.
W niedzielę oglądaliśmy także spotkanie, w którym warszawska Legia podejmowała beniaminka z Niecieczy. Widząc zaangażowanie graczy z najmniejszej miejscowości w Ekstraklasie i to w dodatku na boisku w największej polskiej metropolii... chyba każdy w duchu kibicował podopiecznym Piotra Mandrysza. Szczyt euforii kibice przeżyli, gdy Termalica wyszła na prowadzenie! Lecz na koniec i tak trzeba było zejść na ziemię. Spotkanie zakończyło się podziałem punktów.
Tradycyjnie spotkanie z ligą zakończyliśmy w poniedziałek. Tym razem areną ostatniego akordu Ekstraklasy był Szczecin, w którym miejscowa Pogoń podejmowała Jagiellonię Białystok. To było starcie o pozycję wicelidera, bo zwycięzca tej rywalizacji miał właśnie zawędrować na to miejsce w tabeli. Ostatecznie... dokonała tego Pogoń i przy okazji utrzymała status jedynej niepokonanej w tym sezonie drużyny w Ekstraklasie.
Kolejka 10.
Piątek, 25 września
Wisła Kraków - Korona Kielce 0:0
Śląsk Wrocław - Piast Gliwice 1:2 (0:1)
Sobota, 26 września
Górnik Łęczna - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:2 (1:1)
Cracovia - Ruch Chorzów 2:1 (2:0)
Lech Poznań - Górnik Zabrze 1:1 (0:0)
Niedziela, 27 września
Lechia Gdańsk - Zagłębie Lubin 3:1 (0:1)
Legia Warszawa - Termalica Bruk-Bet Nieciecza 1:1 (0:0)
Poniedziałek, 28 września
Pogoń Szczecin - Jagiellonia Białystok 2:1 (1:0)
Zobacz również
